czwartek, 31 grudnia 2015

Na koniec roku


Pierwszy raz od czterech lat postanowiłem na sylwestra nie wychodzić na domówkę lub do klubu. Zostaję w mieszkaniu i planuję kilka rzeczy do zrobienia na te dwa dni, czyli ostatni dzień bieżącego i pierwszy dzień nadchodzącego roku. Przywłaszczam je sobie całkowicie i postanawiam, że są tylko moje. Mam czas dla siebie. Wracam pozostałych obszarów życia drugiego stycznia.

Po pierwsze planuję zrobić analizę mijającego roku, którą stworzył Andrzej Tucholski i zobaczyć do jakich wniosków dojdę. Granica między 2015, a 2016 jest bardzo symboliczna, a ja zamierzam ją wykorzystać. Tabelka zaproponowana przez Andrzeja jest tylko sugestią. Samo analizowanie przeszłości nie jest specjalnie pasjonującym zajęciem i nie przepadam za nim. Należę raczej do osób, które spędzają zbyt dużo czasu na myśleniu o przyszłości, niż przeszłości. Najchętniej nie robiłbym tej analizy wcale, ale może szybkie spojrzenie na mijający rok coś interesującego mi przyniesie. Przekonajmy się. Polecam wpis na ten temat, jednak by dotrzeć do tabelki trzeba zapisać się na newsletter nazwany Tajemną Listą.  
Następna rzecz. Postanowienia noworoczne! Wezmę piękną kartkę i elegancko piszący długopis. Wypisze równo i po kolei wszystkie postanowienia. Przemyślę każde z nich dokładnie i wykreślę te, które są niepotrzebne. Następnie przeczytam wszystko jeszcze raz dopisując to, o czym zapomniałem. Spojrzę na swoje dzieło. Rozpalę wielkie ognisko, po czym wrzucę zapełnioną kartkę do ognia. Nie robię postanowień noworocznych. Nigdy. Jeśli ktoś kiedykolwiek dotrzymał jakiegokolwiek z nich to najwyraźniej zagiął czasoprzestrzeń. Nowy rok, nowa ja? Nie, przykro mi, ale nie. Choć może nie jest, aż tak źle jak mi się wydaje. Może ktoś rzeczywiście zmienia swoje życie na początku stycznia. W każdym razie, gdybym miał wprowadzić coś nowego do swojego życia to z pewnością unikałbym tej jednej konkretnej daty. Może być nawet koniec grudnia. Byleby nie początek nowego roku. 
Swoją drogą, ludzi chodzących regularnie na siłownię musi bawić fakt, że drugiego stycznia zalewa ich fala osób z wypisanym na twarzy nowy ja. Po tygodniu sytuacja wraca do normy, bo postanowienia zostają porzucone, ale o tym napiszę więcej innym razem.
Muszę zapełnić sobie czymś te dwa dnia, bo robienie analizy roku i nie robienie listy postanowień nie zajmie mi całego czasu. Rozważam nadrobienie Mad Maxa, ale po maratonie wszystkich siedmiu części Gwiezdnych Wojen mam zdecydowanie dość klimatów science fiction. Znajdę sobie więc inną serię filmów do nadrobienia lub ponownego obejrzenia. Nie będzie to z pewnością Harry Potter, bo każdą z część oglądałem już kilkanaście razy, a to wystarczy mi na... kilka najbliższych dni. 
Kolejna, czyli ostania, czyli najważniejsza czynność do wykonania. Naszkicowanie planu nadchodzącego roku. Lista celów do osiągnięcia na najbliższych 365 dni. Dawno temu spotkałem się z opinią, że nie należy ustalać sobie żadnych celów, których nie jesteśmy w stanie zrealizować w jeden rok. Pojawił się we mnie olbrzymi sprzeciw. Jak to? Te wszystkie życiowe gole, które ustaliłem sobie do zdobycia na cały okres mojej ziemskiej egzystencji mają się zmieścić w ciągu jednego pojedynczego roku? Niewykonalne!
Dopiero z czasem zacząłem inaczej interpretować tę zasadę. Chodzi raczej o branie pod uwagę własnych możliwości przy wyznaczaniu sobie celów. Co z tego, że zaplanuję sobie zostanie prezydentem przed śmiercią i ogólnie stworzę wielki spis Rzeczy do zrobienia przed śmiercią, jeśli terminem spełnienia marzeń będzie kraniec życia. Wtedy wszystkie cele utkną w statusie kiedyś to zrobię i prawdopodobnie żaden nie zostanie osiągnięty. Dlatego postanowiłem przyjąć zasadę jednego roku i spełniać marzenia w 365 dni, a dopiero po upływie tego terminu ustalać i zabierać się za następne. Już teraz mam w głowie masę ważnych celi do osiągnięcia i długopis mnie swędzi, by natychmiast zacząć je wypisywać. Osiąganie każdego z nich przyniesie mi mnóstwo radości, a wykreślenie wszystkich przed upływem czasu naładuje mnie masą dumy.
To tyle jeśli chodzi o moje plany na te dwa konkretne dni i to tyle jeśli chodzi o moje publikacje na ten rok. W nadchodzącym roku zachowajcie spokój i siłę wewnętrzną, nie róbcie postanowień noworocznych, ale zaplanujcie sobie marzenia do spełnienia z terminem 31 stycznia 2016 roku, godzina 23:59. Mamy na wszystko jeden rok.
Start!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz