czwartek, 30 kwietnia 2015

Dlaczego spędziłem 50 godzin na graniu w "Dragon Age"


...i mam ochotę spędzić kolejnych 50. I kolejnych 50. I kolejnych.

#1. To historia, którą chciałbym przeczytać
Doszedłem do tego wniosku dopiero po skończeniu gry. Wyobraźmy sobie, że bierzemy ciekawą książkę fantasy i rozbudowujemy ją tak, by wydarzenia mogły toczyć się na różne sposoby i w kilku możliwych kierunkach, a zakończenie miało kilka twarzy i było zależne od wydarzeń (wielu możliwych) w środku książki. Potem dodajemy do niej obraz (ruchomy oczywiście) i dźwięk, a następnie pozwalamy czytelnikowi stworzyć głównego bohatera według własnego uznania i kierować jego losami. Gdyby „Dragon Age” był książką, a nie grą, to z przyjemnością przeczytałbym ją i pewnie jeszcze kupił komuś na prezent. Przeczytałbym więcej, niż raz biorąc pod uwagę ilość możliwych rozwiązań i zakończeń. 
A teraz szybko sprawdzę czy nie istnieje przypadkiem taka książka, jak "Dragon Age", by nie popełnić wtopy.
Okej, żadnej informacji na ten temat nie znalazłem, także jest spoko. 

#2. Bałem się podejmować decyzje
Kilkakrotnie musiałem wybierać między opcjami, z których żadna nie wydawała się atrakcyjna. To nawet zbyt łagodnie powiedziane, bo obie były nie do przyjęcia. Po podjęciu tej nieszczęsnej decyzji okazywało się, że jej konsekwencje są wielce tragiczne. Zastanawiałem się wtedy jak ja mogłem nie wpaść na to, że to się tak skończy. Nagle wszystko wydawało się jasne i wiedziałem co trzeba było zrobić. Wracałem wtedy do pliku zapisu i wybierałem tę drugą opcję, która okazywał się jeszcze gorsza więc ostatecznie zostawałem przy tej pierwszej. Po kilku takich sytuacjach zacząłem rozważać każdy ruch przez kilkanaście minut. Zastanawiałem się, czy dana decyzja nie doprowadzi do śmierci kogoś ważnego. Czy mój towarzysz, na którego sympatii mi zależało, nie wścieknie się i nie opuści mnie tuż przed ważna bitwą. Potem miałem już tylko wywalone, bo niezależnie od decyzji, coś się pieprzyło. 

#3. Nie idealizuje świata
Chcesz być szlachetnym rycerzem, który ratuje wszystkich i wszystko? Wzorem cnót, mądrość i innych tego typu pierdół? Sory, ale nie. Oto twoje możliwości. Zabij małego chłopca albo złam prawo i odpraw zakazany rytuał, który go uratuje, ale odbierze życie jego matce. To tyle jeśli chodzi o bycie szlachetnym rycerzem.
Elfyto idealne i majestatyczne istoty? Nope. No chyba, że u Tolkiena. Tutaj są ofiarami rasizmu. Zamknięte w getcie pieszczotliwie nazwanym „Obcowiskiem”. W miastach pracują głównie jako służący, sprzątacze i pomocnicy. Ludzie zniszczyli ich kulturę, a teraz wyzyskują. Swoją drogą pięknie przełożono problem demonów ludzkości (rasizmu, niszczenia wszystkiego na swojej drodze w dążeniu do zysku, potrzeby wyższości, a nawet najwyższości) na realia świata fantasy i to elfy stały się tu ofiarami. Jak czarnoskórzy jeszcze dwieście lat temu w USA. 
Myślisz, że ten człowiek ci pomoże? Prędzej zostawi na pastwę mrocznych pomiotów lub wybije całą twoją rodzinę i zostaniesz ostatnim z rodu. Na koniec naopowiada tyle kłamstw na twój temat, że opinia publiczna będzie obwiniać za wszystko ciebie. Czyli podsumowując, masz totalnie przesrane i handluj z tym.

#4. Tę grę warto przechodzić kilkakrotnie
Na początku wybieramy spośród sześciu scenariuszy do odegrania, które dadzą naszej postaci pochodzenie, rodzinę i przyjaciół. Sprawnie utożsamimy się z naszym bohaterem. Wybór będzie się za nami ciągnął przez całą grę. Ludzie zaczną odnosić się do nas z szacunkiem, pogardą lub wstrętem z powodu bycia, na przykład, elfem albo magiem. Zdecydowanie łatwiej grać córką szlachcica, niż krasnoludem z plebsu, ale czy ciekawiej? Zależy w co nam się łatwiej w czuć. Poza tym, mnogość decyzji sprawia, że możemy próbować odegrać mężnego rycerza, obojętnego skrytobójcę albo wiedźmę, której zależy tylko na potędze, a gra postawi przed nami wyzwania, które wystawią naszą konsekwencję w tworzeniu charakteru postaci na próbę. Nie da się też pomóc każdemu (ani zabić każdego) i wykonać wszystkich zadań poboczny. Wybór zależy od tego, jak pokierujemy naszą postacią, więc gra jest wielokrotnego użytku. 

Postanowiłem nie zaczynać kolejnej części przez najbliższych kilka tygodni, żeby odpocząć. Bez większego problemu dam sobie z tym radę. Sęk w tym, że już teraz mam ochotę przejść „Dragon Age'a” jeszcze raz lub dwa, by wykorzystać wszystkie możliwości, jakie daje gra. Chyba nie udałoby mi się ich wszystkich wykorzystać nawet za dziesiątym razem. 
Dobra, przesadzam. Udałoby mi się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz