sobota, 2 maja 2015

Początki rządzą się prawem niedoskonałości


Doszedłem do tego wniosku zastanawiają się, dlaczego to już mój piąty blog i prowadzenie wszystkich poprzednich kończyło się porażką. Czas spuścić trochę pary i zacząć działać na spokojniejszych obrotach. Zdecydowanie.
  
Przygodę z blogowaniem zaczynałem już wielokrotnie. Mój najpierwszy blog miał być o mojej opinii, ale po pierwszym wpisie zaczął mi wychodzić blog o ciekawych ludziach. Pisałem wtedy o Marii Jose Cristernie, czyli Kobiecie Wampirze. Nie kontynuowałem chyba z lenistwa i braku samozaparcia. Projekt padł.
Potem stworzyłem Jokerka. Planowałem pisać o kulturze, ale szybko rozszerzyłem tematykę o... hmm... komentarze do aktualności? Coś takiego. Nie pamiętam, o co mi wtedy chodziło. Kolejny projekt padł.
Trzeci blog „Aktualnie Pozytywnie” powstał po przeczytaniu przesączonego jadem wstępniaczka Tomasza Lisa do któregoś wydania Newsweeka. Od razu potem wpadłem na fragment wypowiedzi dawnej pracownicy portalu plotkarskiego. Zdradziła, że głównym zadaniem ludzi na jej stanowisku jest, by czytelnik po zamknięciu artykułu był święcie przekonany, że wszyscy bogacze są do końca zepsuci, a sukces osiągnęli dzięki oszustwom i żerowaniu na zwykłych ludziach. Z dwojga złego już lepiej oglądać Celebrity Splash, niż siedzieć na Pudelkach. W każdym razie, chciałem stworzyć bloga, który będzie opozycją dla negatywnych mediów. Bardzo ambitne. Aż za bardzo. Zacząłem działać bez większego zastanowienia. Dodałem kilka wpisów i zrezygnowałem. Padł. A szkoda, bo byłem bardzo zajarany tym pomysłem.
Potem był Geek na dziś, w których chciałem pisać w wszystkim co lubię, co mnie kręci i czym się jaram. Zapowiadał się całkiem nieźle. Początkowo treści były na niezłym poziomie, ale publikowałem tylko raz w tygodniu, by nie czuć presji. Chciałem postawić na to, by teksty było dobre, nie na ich ilość.  Pewnie nawet przerzucę jeden lub dwa tutaj. Cztery posty i koniec. Planowałem pisać o swoich zajawkach popkulturowych i pokazać światu, jakim geekiem i nerdem jestem. No... z tym, że nie jestem, więc dość szybko zmęczyło sztuczne nakręcanie się na geekowy styl bycia. W związku z powyższym... blog padł. 
Za każdym razem gubił mnie nadmiar ambicji, a dokładniej wygórowane oczekiwania względem początków. Chciałem już na starcie stworzyć bloga, który będzie tak dobry, jak te najlepsze w polskiego blogosferze. Pod względem jakości treści, doboru tematów, szaty graficznej. Bez żadnych zmian potem, bo od początku wszystko miało być na tip-top. Jakikolwiek rozwój nie wchodził w grę, ponieważ doskonałość miała być osiągnięta już na starcie. Kończyło się na tym, że prowadziłem bloga dla samego bloga. Byłem chory z każdym razem kiedy miałem zacząć pisać lub chociaż szukać tematów na wpis. Nie chodzi już nawet o brak przyjemności płynącej z pisania, a o wielką nieprzyjemność, która się z nim wiązała. Chciałem prowadzić bloga, ale robienie tego bardzo mi się nie podobało. Koncentrowałem się na wszystkim, co było dla bloga drugorzędne -wszystkim, co nie było pisaniem. Zmieniałem logo, wybierałem grafiki do kolejny tekstów, wstawiałem odnośniki do portali społecznościowych, zmieniałem zdjęcie w tle na fejsie, a stare, nieświeże teksty wciąż wisiały na stronie głównej i zaczynały już śmierdzieć. Odwlekałem weryfikację faktu, że mój blog nie jest tak dobry jak te, które sam czytam. 
Tym razem podchodzę na większym luzie. Pisanie tego bloga nie jest celem samym w sobie. To tylko syntezator moich rozkmin i miejsce gdzie zamieszczam swoje dłuższe teksty. Nie zmienia to faktu, że zamierzam dążyć do tego, by blogować coraz lepiej, ale wszystko w granicach umiejętności i możliwości (które jestem w stanie poszerzyć). Bez spiny. Powoli i metodycznie do przodu. Jest bardzo wiele do zrobienia, więc przesadne nakręcanie się doprowadzi tylko do przestrzału motywacji i wtedy nie zostanie już nic. Początki rządzą się prawem niedoskonałości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz