Mógłbym streścić cały ten tekst tylko w tym krótkim wprowadzeniu. Szybko wypisać wszystkie powody bez rozwijania ich i postawić kropkę ostateczną. Nie robię tego tylko dlatego, że trochę się pilnuję żeby te teksty jednak nie mieściły się na kawałku papieru toaletowego. Automatycznie wychodzi mi pisanie zwięźle, bo wyznaję zasadę, że im krócej tym lepiej i pisarz powinien dążyć do minimalizmu składniowego. A może nie?
#1. Jestem leniwy i mi
się nie chce
I oto zaczynamy z pierwszym powodem. Będzie mnóstwo zabawy. Otwórzcie najlepsze wino. No. Patrzę
z szeroko otwartymi oczami na ludzi pracowitych, którzy przykładowo spędzają kilkanaście godzin pracując nad tekstem, z czego dwie
lub trzy to samo pisanie, a pozostała część polega na
przygotowaniu materiałów. Tak robi Michał Kędziora z
bloga Mr. Vintage. Podziwiam. To musi być tytan ciężkiej pracy.
Kiedyś regularnie odwiedzałem jego bloga, ale tylko dlatego, że Michał znajduje się w
czołówce polskich blogerów i przez wiele lat jeśli ktoś mówił
o modzie męskiej w blogosferze to mógł mówić tylko o nim. Moda
męska to jednak nie moja zajawka, więc odpuściłem, ale Michał
nadal tworzy bardzo interesujące treści, do których czasem
zaglądam.
Najchętniej
spędzałbym cały dzień na oglądaniu filmów, seriali i czytaniu
książek, ale w ten sposób bardzo szybko można popaść w marazm,
a to jest chyba bardziej nieprzyjemne, niż ciążka praca. Spędzenie
kilku lub kilkunastu godzin na pisaniu to nie tak straszna
alternatywa w porównaniu z paskudnym uczuciem znudzenia światem jakie towarzyszy marazmowi.
Fajnym środkiem
przeciwbólowym na pracę nad tekstem jest świadomość, że w sumie
mogę to odłożyć na chwilę, odpocząć, zająć się czymś
innym. Bardzo łatwo mylę to, co chcę zrobić z tym, co muszę zrobić
i w ten sposób sam nakręcam się na niechęć do tego, czego chcę.
Paradoks. Chyba to mnie najbardziej kręci w byciu blogerem i
pisarzem. Świadomość, że ja nic nie muszę i nic się nie stanie
jeśli popracuję wieczorem, a nie rano lub prześpię cały dzień i
będę pisał w nocy. Niesamowita świadomość wolności. Z tą
świadomością nawet masa pracy to pikuś.
#2. Jestem niecierpliwy
i chcę szybko opublikować
Odkładam
wszystko na później, na ostatnią chwilę i kiedy siadam już do
pisania tekstu to jest mi on potrzebny na dzisiaj, na teraz, na za
godzinę, ale najlepiej to na wczoraj. Zapierdzielam wtedy z pisaniem
zerkając co chwile na zegarek, bo za trzydzieści sekund mam coś
ważnego do zrobienia. W efekcie końcowym widać to, że tworzyłem
artykuł pod presją czasu i jak najszybciej chciałem się go
pozbyć. Tekst powstaje wtedy na odwal się. Jest
jak rozgrzane żelazo, które trzymam w rękach i chciałbym jak
najszybciej wypuścić. Pisząc, niecierpliwie czekam na moment, w
którym wszystko będzie gotowe, dodane, ustawione i będę mógł
nacisnąć przycisk Publikuj. To odbiera całą zabawę płynącą z tworzenia tekstu, a cały proces
znów zmienia się w przykry obowiązek.
I po
raz kolejny pomaga świadomość, że nic nie muszę. Jeśli nie
opublikuję dzisiaj to jutro. Jeśli nie rano to popołudniu lub
wieczorem. W ten sposób jednak łatwo dojść do predestynacji,
czyli odkładania wszystkiego później. Nie tędy droga. Chodzi o to
by się nie spinać z pisaniem i dać sobie dużo luzu, bo mogę
spędzić na tym nawet cały dzień, a co sobie zaplanowałem na dziś
zrobię jutro. Albo posiedzę dłużej dziś, albo jutro wstanę
wcześniej. Niestety, tę wolność nie każdy ma i (znów) to mi się cholernie bardzo podoba w tym zawodzie.
#3. Mam wrażenie, że się powtarzam i leję wodę
To
trochę szkolny sposób myślenia. Kiedy piszesz jakąś pracę to
najważniejsza jest wartość merytoryczna, a wszystkie fajne
dygresje, które chciałbym zawrzeć może i są ciekawe, przyjemniej
się czyta i tak dalej, ale na ocenę nie wpłyną. Nie zawsze. Więc
to lanie wody to
wrzucanie do tekstu wszystkiego tego, co nie podniesie mi oceny.
Szkolny styl pisania to pierwsza rzecz, której bardzo chciałem się
pozbyć z mojej pisarskiej maniery, kiedy zacząłem przygodę z
blogami. Trochę mi się to w sumie udało, bo mój styl stał się
bardziej potoczny i przypomina bardziej język mówiony, a nie pisany. Poza
tym nie zastanawiam się nad zdaniem przez pięć minut tylko piszę
spontanicznie. W rozwlekłym pisani nie ma nic strasznego, o ile ktoś
nie stosuje totalnie napakowanych form językowych, których czytanie
sprawia ból fizyczny.
Poza tym, mam jeszcze tendencję do mówienia (lub pisania) tego
samego jeszcze raz, ale w inny sposób. Robię tak kiedy mam
wrażenie, że odbiorca nie do końca zrozumiał, co mam na myśli.
Wydaje mi się wtedy, że jeśli powtórzę to samo używając innych
słów, to ten ktoś zyska pełniejszy obraz tego, co chcę
przekazać. Bullshit, jak nie zrozumiał, to nie ma co się starać.
#4. Mam bardzo zwięzły styl i lubię się pozbywać tego, co
niepotrzebne
Trochę o stylu mówiłem już w poprzednim punkcie. Jeśli nowe
zdanie nie wnosi nowej wartość to nie powinno się znaleźć w
tekście. To niekoniecznie dobre podejście, bo to czyni tekst
zlepkiem wartościowych zdań, które mogłyby funkcjonować osobno i
zaburzona zostaje spójność lokalna. Taki domek z cegieł
poukładanych bez zaprawy murarskiej... Ależ dziś jadę metaforami. Zostałbym
poetą, gdyby nie moja niechęć do poezji.
Nie lubię pierdółek i usuwam ze swojego otoczenia wszystko to, co
niefunkcjonalne. Na moim biurku nigdy nie leży żadna rzecz, która
nie jest mi w tym momencie pilnie potrzebna do ratowania świata, a
jedyne bibeloty jakie uznaję na półkach to książki lub rzeczy,
które spełniając jakąś funkcję, np. zegarek czy piórnik.
Przeczytałem też gdzieś kiedyś, że pisarz powinien dążyć do
minimalizmu językowego i nadal się z tą opinią zgadzam, tylko
może źle ją interpretowałem. Sądziłem, że to działa na
poziomie całości tekstu i jeśli mam poruszyć jakiś temat to
muszę go ująć zwięźle jak Pawlikowska-Jasnorzewska. Przez to
moje teksty traciły nie tylko na formie, ale i na treści. Chodzi jednak o to...
Wait...
Tak szczerze, to nadal nie do końca wiem jak to rozumieć. Z tymi radami dotyczącymi pisania jest tak, że jak się ktoś nie zastosuje do jednej lub dwóch to świat się nie skończy. Ważniejszym od czytania i przestrzeganie tych wszystkich, wspaniałych złotych myśli jest samo pisanie. Po prostu pisanie, bo co z tego, że przeczytasz dziesiątki poradników odnoście pisania, jeśli w życiu nie napisałeś nawet jednej strony.
Wait...
Tak szczerze, to nadal nie do końca wiem jak to rozumieć. Z tymi radami dotyczącymi pisania jest tak, że jak się ktoś nie zastosuje do jednej lub dwóch to świat się nie skończy. Ważniejszym od czytania i przestrzeganie tych wszystkich, wspaniałych złotych myśli jest samo pisanie. Po prostu pisanie, bo co z tego, że przeczytasz dziesiątki poradników odnoście pisania, jeśli w życiu nie napisałeś nawet jednej strony.
#5. Uwielbiam robić sobie przerwy
Nie jest to może jakiś bardzo istotny powód, dla którego piszę
krótkie teksty, ale ilość czynności, które wykonuję
międzyczasie rozciąga pisanie do kilku godzin. Przykładowo, w
czasie pisania tego artykułu odnowiłem licencję antywirusa,
zrestartowałem laptopa, wypiłem kawę, zrobiłem koktajl i wypiłem go oraz przeczytałem jakieś dwa inne teksty
w internecie. Szalenie interesujące, prawda? Nie potrafię usiąść i pisać od początku do końca
bez wstawania co chwilę, po coś. Wydaje mi się, że taki już mój
sposób tworzenia. Odrywam się od pisania co jakiś czas by
odsapnąć. Bo mogę.
To też sprawia, że po pewnym czasie mogę spojrzeć bardziej
krytycznie na to, co napisałem. Poprawić kilka rzeczy, coś dodać
lub wyrzucić. Krótsze i dłuższe przerwy niwelują też
niecierpliwości i palącą potrzebę publikacji. Mogę zostawić
tekst na kilka godzin, potem wrócić do niego i dopisać trzy
zdania.
I oto najdłuższy tekst na tym blogu wyjaśnia dlaczego nie piszę
długich tekstów. To nie tylko wyjaśnienie, ale też moje
rozprawienie się z czynnikami, które blokują mój proces twórczy.
Koniec końców, krótkie teksty też są spoko. Nie z każdego
tematu da się wycisnąć dwie strony A4... Albo inaczej. Da się, ale wtedy tekst czyta się, jakby napisał go Marcel Proust.
"Patrzę z szeroko otwartymi oczami na ludzi pracowitych, którzy na przykład spędzają kilkanaście godzin pracując nad tekstem" - mam to samo. Zresztą nie tylko w odniesieniu do tej kwestii.
OdpowiedzUsuń