sobota, 12 grudnia 2015

Gdzie kończy się osobowość, a zaczyna zaburzenie psychiczne?

Od dłuższego czasu wydaje mi się, że granica między rzadko spotykanymi cechami osobowości, a lekkimi dysfunkcjami psychicznymi jest bardzo cienka lub nawet płynna. Obserwując zachowanie człowieka przez dłuższy czas nie wiedziałbym, po której stronie tej granicy stoi. Uświadomiłem sobie to dosadnie gdy wyczytałem, że Frank Underwood z „House of Cards” jest psychopatą, ponieważ wszystkie cechy jego charakteru pasują do wzoru tych zaburzeń osobowości.


Czy powinienem się o siebie martwić z powodu faktu, że Hannibal i Frank Underwood imponowali mi cechami, które czyniły ich psychopatami? Obu panów łączy brak odczuwania lęku, dążenie do celu za wszelką cenę, robienie tylko tego co opłacalne, charyzma, wypranie z emocji oraz brak hamulców moralnych. Umówmy się, że nie wszystkie te cechy mi imponują, ale większość z nich i w znacznym stopniu. Trudno mi jakoś zaakceptować fakt, że to zaburzenia psychiczne.

Sprawdziłem kilka definicji terminów związanych z psychologią żeby poszerzyć wiedzę o tym, co znajduje się po jednaj, a co po drugiej stronie granicy. Baza zaburzeń psychicznych jest stale rozbudowywana i niebawem nie będzie już niesklasyfikowanych dysfunkcji, zachowań czy cech. A może już takich nie ma? Wygląda na to, że chyba już nie. Sprawdziłem osobowości dyssocjalną (psychopaci) i osobowość narcystyczną. Obie zaliczają się to tej samej grupy zaburzeń struktury osobowości, czyli zaburzeń psychicznych, które wynikają z naszej osobowości. W takim razie to jednocześnie osobowości i zaburzenie psychiczne. Granica poszła się... no. Swoją drogą zaskoczyło mnie, że jeśli ktoś jest narcyzem to cierpi na zaburzenia psychiczne. Wychodzi na to, że bycie nienormalnym to norma. Nie ma się czym przejmować.

Z ciekawości sprawdziłem jeszcze schizofrenię, która zalicza się do psychoz, czyli w skrócie, gdy widzimy to czego nie ma. Temat zainteresował mnie po obejrzeniu filmu „Piękny umysł”, który pewnie wrzucę do „Zimowego posumowania...” więc nie będę się jeszcze o nim za bardzo rozpisywał. Historia przestawia człowieka, który potrafił prowadzić życie profesora i wykładowcy widząc ludzi, który w rzeczywistości nie istnieli. Okazuje się, że nawet z cięższymi zaburzeniami da się przetrwać.
No właśnie. Schizofrenia to zaburzenie psychiczne (z kategorii psychoz). Tak oto w tym samym worku mamy narcyzm i schizofrenię. Dość odległe od siebie... hmm... dysfunkcje? Już nie wiem jakich nazw używać.
Tu nasunęło mi się kolejne pytanie. Gdzie jest druga granica zaburzeń psychicznych? Tam gdzie zaczynają się już choroby. Wziąłem więc pod lupę alzheimera. W definicji pada już słowo choroba, a nie zaburzenie. Mógłbym stwierdzić, że choroby pojawiają się tam gdzie dochodzi do zmian neurobiologicznych w mózgu. Niestety to nie tak proste. Wszystko (od emocji przez zaburzenia psychiczne po choroby) ma swój biologiczny obraz w naszym mózgu.
Dochodzę więc do wniosku, że gdyby stworzyć mapę zaburzeń psychicznych to granica od strony osobowości byłaby rozmyta, niepewna lub w ogóle by nie istniała. Natomiast od strony chorób to już zależy od definicji poszczególnych przypadków.

W przerwie między snuciem moich rozważań chciałbym zauważyć są to właśnie rozważania i poszukiwania, a nie tekst naukowy. Ja tu sobie szukam, kopię i dzielę się znaleziskami. Nie piszę artykułu popularnonaukowego, więc jeśli masz jakieś zarzuty tego typu i chciałbyś mi je postawić to skorzystaj proszę z czerwonego iksa w górnym prawym rogu. On zaprowadzi się w odpowiednie miejsce, czyli daleko stąd.
Choć jeśli znajdziesz gdzieś jakiś błąd to pisz śmiało. Oszczędzę twoje życie.

Kontynuując. Kiedy już myślałem, że mam jako takie pojęcie odnośnie tego co jest czym, pojawiło się uzależnienie od alkoholu. Nie moje oczywiście. O moim porozmawiamy innym razem. Pojawił się alkoholizm jako taki, który jest zaburzeniem psychicznym. Zaburzeniem psychicznym. Co w takim razie z uzależnieniem od fajek, hazardu i pracy? Nikotynizm powoduje zaburzenia psychiczne, ale nie pada stwierdzenie, że nim jest (chyba). Uzależnienie od hazardu jest zaburzeniem nawyków (kolejna kategoria, której nie będę zgłębiał, bo nigdy nie skończę tego tekstu). Pracoholizm z kolei to uzależnienie psychiczne, a uzależnieni jest cholernie wiele rodzajów (fizjologiczne, psychiczne, behawiorystyczne). Kolejna studnia bez dna.

Zaczynam już przechodzić na inne dziedziny wiedzy i wybiegać w obszary, z których mogę nie wrócić. Cofnę się więc do podstaw, czyli tytułu i podsumuję może jakoś ładnie całości, żeby pokazać jak wspaniale się razem bawiliśmy. Szaleństwo.

Kilka wniosków. Jeśli jest coś z nami nie tak, to wszystko w porządku. Zaburzeń i dysfunkcji jest tak wiele, że każdy może mieć swoją własną. Powinniśmy się o siebie martwić dopiero gdy okaże się, że nie mam żadnych zaburzeń. To oznaczałoby, że coś z nami nie w porządku, czyli wszystko okej. Gdzieś po drodze zacząłem się zastanawiać skąd u mnie i u innych potrzeba wyznaczania granic i dokładnego klasyfikowania wszystkiego. Chorobliwa potrzeba ładu? Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne? Też jakieś.

Nazywanie konkretnych... rzeczy (kończą mi się słowa) musi brać pod uwagę naukowość oraz poprawność polityczną. Nazewnictwo musi być zgodne z nauką, a nauka musi uważać właśnie na poprawność polityczną. Transseksualizm, narcyzm, dewiacje seksualne, uzależnienie od słuchania muzyki (też istnieje), pracoholizm, biseksualizm. Które otrzyma nazwę zaburzenia psychicznego? Które choroby psychiczne, a które będzie totalnie w normie?
O tym decyduje raczej poprawność polityczna, niż nauka.

Koniec! Czujecie się mądrzejsi?
Pewnie nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz