Głęboko
wierzę w to, że każdy z nas wie najlepiej, co dla niego dobre i
dlatego nie kwestionuję cudzych decyzji. Z góry zakładam, że
jeśli ktoś dokonuje jakiegoś wyboru to jest to wybór dobry, nawet
jeśli ja bym takiego nie dokonał. Szanując i akceptując cudze
decyzje, tego samego oczekuję od innych.
Zacznijmy
od intuicji, bo wydaje mi się, że jest ona najrzadziej branym pod
uwagę czynnikiem przy podejmowaniu decyzji. Tak jest przynajmniej w
europejsko-amerykańskim kręgu kulturowym. Jesteśmy racjonalni,
rozsądni i w pogoni za powszechną akceptacją podążamy za tym, co
radzą nam inni. Przemierzając internety wpadłem na artykuł, w
którym intuicja została nazwana zmysłem bezrozumnym. Piękne
określenie. Podświadomy kompas, który mówi nam co robić. Koniec
jednak z tym metaforycznym pitu-pitu. Ludzie za rzadko korzystają ze
swojej intuicji. To sprawia, że staje się ona trochę upośledzona
i nie funkcjonuje tak sprawnie, jak powinna. Wtedy stajemy się
niczym postaci z horrorów. Wszyscy przed telewizorami krzyczą: „Nie
zaglądaj do tej szafy!”, a my i tak tam zajrzymy. Wniosek: Jeśli
nie będziesz słuchał intuicji, to coś Cię w końcu pożre.
Intuicja
to nie zawsze to, co pierwsze przyjdzie nam do głowy. By się w nią
wsłuchać trzeba się czasem chwilę zastanowić. Jeśli po wielu
latach olewania intuicji zaczynamy nagle podążać za nią, to mamy
ją na tyle słabo rozwiniętą, że postępowanie zgodnie z jej
zaleceniami nie wychodzi nam najlepiej. Wtedy wracamy do działania
zgodnie z instrukcjami ludzi dookoła nas, co jest bezpieczne, ale
wątpię czy sprawia nam satysfakcję i czy prowadzi do miejsca,
które chcemy osiągnąć. Pojawia się błędne koło.
Nie
wiemy czego chcemy, bo nie robimy tego, czego chcemy.
Nie
wiemy czego chcemy, więc nie robimy tego, czego chcemy.
I
od intuicji przechodzimy do podejmowania decyzji godnie z własnym
uznaniem. Dla każdego z nas inne rzeczy są dobre i inne drogi lub
rozwiązania są właściwe. Zaakceptujmy fakt, że nie istnieje
jedna, nadrzędna racja czy zasada, którą musimy kierować się
wszyscy, bo osiągnąć szczęście. Okej? To fajnie.
Absolutnie
nie twierdzę, że nie powinniśmy słuchać innych. To, co oni mówią
też jest ważne i wartościowe. W końcu trzeba znać wiele
możliwych odpowiedzi, by wybrać tę właściwą dla siebie. Głównym
drogowskazem jesteśmy my sami, a opinie innych to tylko sugestie.
Nie sztuka mieć wywalone na to, co mówią wszyscy dookoła. Sztuką
jest dopiero branie ich opinii i rad pod uwagę oraz jednoczesne
robienie tego, co my uważamy za słuszne. Niechętnie przyznam, że
nie da się uniknąć sytuacji, w których ktoś inny ma rację co do
nas, a my jej nie mamy. Takie przypadki mają i będą miały
miejsce, ale stanowią one niewielki procent całości. Arogancja w
działaniu według własnego uznania jest niepotrzebna, a nawet
szkodliwa. Decyzje należą do nas, ale nie trzeba na każdym kroku
tego manifestować, bo wtedy celem staje się udowadnianie tego sobie
oraz innym i zapominamy o samym podejmowaniu najlepszych dla nas
decyzji. Sam też czasem popełniam ten błąd, także wyluzujmy i
bez spiny.
Robienie
tego, co się chce ma swoją cenę i wymaga poświęceń. Boimy się
decydować o sobie. Boimy się brać odpowiedzialność za
niestandardowe poczynania. Boimy się iść inną drogą, niż inni.
Boimy się podążać sami. Boimy się być sami. Mam tak samo, ale
nie pozwalam temu strachowi mnie paraliżować, bo to o wiele gorsze,
niż maszerowanie tylko we własnym towarzystwie.
Wolę
iść samotnie tam gdzie chcę, niż w towarzystwie ludzi być
ciągniętym w przeciwnym kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz